Zielona herbata Huang shan Yun Wu
Byłam niezmiernie ciekawa smaku i aromatu tej zielonej herbaty, bo jak nie można być, skoro czyta się o jej lekko warzywnym smaku, czy wręcz o bulionie warzywnym? Wypiłam raz, drugi i… faktycznie, coś w tym jest. Z bulionem warzywnym to może ciut przesadzone, niektórych może wręcz zrazić, dlatego od razu piszę, że to jest zaledwie posmak i naprawdę nie ma się wrażenia, iż pijemy wege rosołek. :)
Huang shan Yun Wu, którą zamówiłam, pochodzi z Chin, ze zbioru 2011. Jest na prawdę bardzo smaczna, chętnie, kiedyś w przyszłości, zamówię ją ponownie, zwłaszcza, że cena nie zwala z nóg.
Smak przyjemny, łagodny, bez wyczuwalnej goryczki. Przy pierwszym parzeniu wodą o temperaturze 80 stopni (czas 1 minuta), ów warzywny posmak wyczuwalny jest chyba najintensywniej. Przy kolejnych parzeniach (2, następnie 3 minuty) łagodnieje, ustępując miejsca słodyczy i … no właśnie, tu mały problem z określeniem. Chyba najbardziej pasuje mi tu określenie kwiatowy.
Ilość suszu, przy kolejnych próbach nieco zmieniałam, za pierwszym razem dałam go około 3 g na 140 ml, później zwiększyłam nieco. Chyba bardziej odpowiadała mi wersja mocniejsza, słabszą jednak nie pogardziłam.
Huang shan Yun Wu, którą zamówiłam, pochodzi z Chin, ze zbioru 2011. Jest na prawdę bardzo smaczna, chętnie, kiedyś w przyszłości, zamówię ją ponownie, zwłaszcza, że cena nie zwala z nóg.
Smak przyjemny, łagodny, bez wyczuwalnej goryczki. Przy pierwszym parzeniu wodą o temperaturze 80 stopni (czas 1 minuta), ów warzywny posmak wyczuwalny jest chyba najintensywniej. Przy kolejnych parzeniach (2, następnie 3 minuty) łagodnieje, ustępując miejsca słodyczy i … no właśnie, tu mały problem z określeniem. Chyba najbardziej pasuje mi tu określenie kwiatowy.
Ilość suszu, przy kolejnych próbach nieco zmieniałam, za pierwszym razem dałam go około 3 g na 140 ml, później zwiększyłam nieco. Chyba bardziej odpowiadała mi wersja mocniejsza, słabszą jednak nie pogardziłam.