Herbata zielona Green Snail Pi Lo Chun Guangxi

Przy prawie zimowej pogodzie chciałam poczuć odrobinę wiosny, ale jak? Może herbata, która powinna kojarzyć się z tą porą roku? Wybór padł na Green Snail Pi Lo Chun Guangxi, której listki, wraz z białymi pączkami, zbierane są właśnie wiosną, a i smak powinien być trochę wiosenny.

Herbata Green Snail Pi Lo Chun Guangxi pochodzi z Chin, dokładniej z prowincji Guangxi. Herbaciane listki to srebrzysto – zielone spiralki, przypominające maleńkie zielone ślimaki. Herbata unikalna, wyjątkowa, według opisów i recenzji, mająca cudowny smak, który zapewne powinien mnie zachwycić.

Herbata zielona Green Snail Pi Lo Chun Guangxi

Po otworzeniu papierowej torebki (herbata była kupiona w sklepie stacjonarnym) poczułam zapach szarego papieru, czyli opakowania. No cóż, w końcu nie każda herbata ma intensywny aromat. Przygotowałam „zielone ślimaczki” zalewając je wodą o temperaturze 70 stopni, pierwsze parzenie trwało dwie minuty.

Herbata zielona Green Snail Pi Lo Chun Guangxi

Szukałam tej wiosny, wąchałam, smakowałam i… coś chyba nie tak? Albo ja straciłam chwilowo niektóre zmysły, albo też coś nie tak jest z suszem? Czyżby była zwyczajnie zwietrzała, źle przechowywana?

Herbata zielona Green Snail Pi Lo Chun Guangxi

Nie podaję nazwy sprzedawcy, gdyż jedna wpadka nie może stanowić o całym asortymencie, zwłaszcza, że nie jest to moja pierwsza herbata z tego sklepu, do tej pory nie narzekałam. Gdyby sytuacja się powtarzała, nie omieszkałabym wspomnieć, tak jak kiedyś pisałam (nie na tym blogu) o ekspresowych puer’ach Big Activa, którego torebki nie były sklejone i wszystko wysypywało się na zewnątrz. Co gorsza, powtarzało się to przy kolejnych opakowaniach.

Wielka szkoda, że nie dane mi jest opisać pozytywnych wrażeń z degustacji, trudno pisać o aromacie szarego papieru. Chociaż… może nie było aż tak tragicznie, raczej dotyczyło to pierwszego wrażenia po powąchaniu suszu, już po zaparzeniu coś przypominającego delikatny posmak orzechów wyczułam, niestety wiosny w napoju nie znalazłam. Być może to subiektywne odczucie, ale nie przypuszczam i z czystej ciekawości kiedyś jeszcze raz zamówię, w innym sklepie.

Gdybym była fanką herbat sztucznie aromatyzowanych można by pomyśleć, że delikatny i jak najbardziej naturalny smak zielonej, gdzieś mi uciekł. Nie jest tak, lubię aromaty naturalne, mogą być nawet intensywne, jak chociażby przyprawy korzenne, ale wypiłam już wiele delikatnych w smaku herbat zielonych i zazwyczaj były to bardzo przyjemne i przede wszystkim wyczuwalne doznania smakowe. Dzisiejsza nijakość niestety nie zachwyciła mnie i raczej nie była to wina samej herbaty.

Popularne posty z tego bloga

Dietetyczne mini serniczki w kokilkach

Jak smakuje Aromatyczne Mango?