Herbata Hampstead Oolong
Z lekiem bzikiem na punkcie bursztynowego (nie zawsze) napoju, nie potrafię przejść obojętnie obok stoiska z herbatami, szczególnie kiedy wzrok padnie na coś nowego. Efektem tego zazwyczaj jest kolejny wpis na blogu, bo o samej przyjemności degustowania już nawet nie wspominam, to oczywiste. Niedawno trafiła w moje ręce półfermentowana herbata Oolong, firmy Hampstead Tea.
Generalnie lubię oolongi, dlatego spośród oferty odwiedzanego stoiska wybrałam właśnie tę i nie żałuję. Ponieważ nie znałam producenta (dystrybutora), odszukałam stronę w internecie i dopiero wtedy dowiedziałam się nieco więcej.
Na stronie Hampstead Tea możemy przeczytać między innymi:
„Plantacja Makaibari leżąca w indyjskiej prowincji Darjeeling to pierwsza plantacja na świecie gdzie wprowadzono certyfikowaną, biodynamiczną uprawę herbaty i zarazem ostatnia plantacja w regionie zarządzana przez swojego właściciela. 66% posiadłości zajmuje nienaruszony las tropikalny, w którym herbata rośnie w harmonii z lokalnym ekosystemem.
Wszystkie nasze czarne, zielone i białe herbaty są robione w Makaibari aby zaspokoić naszych wymagających klientów, którzy doceniają wyjątkowy smak i jakość naszych herbat.
Nasze herbaty ziołowe także pochodzą z biodynamicznych upraw i słyną z czystego, kryształowego naparu i wyjątkowych właściwości zdrowotnych.”
Brzmi zachęcająco, czas zająć się degustacją.
Susz prezentuje się ciekawie, duże i mocno poskręcane herbaciane listki, bardzo przyjemnie pachną. Dopiero po zaparzeniu widać dobrze, że są w nim zarówno większe listki, jak i górne pączki.
Przygotowałam herbatę w gaiwanie, zalewając ją wodą o temperaturze 90 stopni. Pierwsze parzenie trwało zaledwie 30 sekund, jednak po kolejnych próbach doszłam do wniosku, że lepiej jest wydłużyć go do minuty. Oczywiście biorąc pod uwagę ten sposób parzenia.
Napar ma piękny kolor, a smak? Ciekawy, miałam wrażenie jakiejś… miękkości. Trudno mi to lepiej określić, takie było moje pierwsze skojarzenie. Pomimo łagodnego smaku czuje się jego bogactwo, bez cierpkości, ale za to z owocową nutą.
Parząc w gaiwnie, używając większej ilości suszu, herbatę można zalewać kilkukrotnie bez uszczerbku w smaku.
W moim odczuciu herbata warta polecenia, zapewne nie jest dostępna w popularnych sklepach, ale gdybyście gdzieś na nią trafili, na przykład na targach zdrowej żywności, skuście się. Sama też chętnie spróbowałabym innych herbat tej firmy i pewnie trafi się jeszcze okazja.
Generalnie lubię oolongi, dlatego spośród oferty odwiedzanego stoiska wybrałam właśnie tę i nie żałuję. Ponieważ nie znałam producenta (dystrybutora), odszukałam stronę w internecie i dopiero wtedy dowiedziałam się nieco więcej.
Na stronie Hampstead Tea możemy przeczytać między innymi:
„Plantacja Makaibari leżąca w indyjskiej prowincji Darjeeling to pierwsza plantacja na świecie gdzie wprowadzono certyfikowaną, biodynamiczną uprawę herbaty i zarazem ostatnia plantacja w regionie zarządzana przez swojego właściciela. 66% posiadłości zajmuje nienaruszony las tropikalny, w którym herbata rośnie w harmonii z lokalnym ekosystemem.
Wszystkie nasze czarne, zielone i białe herbaty są robione w Makaibari aby zaspokoić naszych wymagających klientów, którzy doceniają wyjątkowy smak i jakość naszych herbat.
Nasze herbaty ziołowe także pochodzą z biodynamicznych upraw i słyną z czystego, kryształowego naparu i wyjątkowych właściwości zdrowotnych.”
Brzmi zachęcająco, czas zająć się degustacją.
Susz prezentuje się ciekawie, duże i mocno poskręcane herbaciane listki, bardzo przyjemnie pachną. Dopiero po zaparzeniu widać dobrze, że są w nim zarówno większe listki, jak i górne pączki.
Przygotowałam herbatę w gaiwanie, zalewając ją wodą o temperaturze 90 stopni. Pierwsze parzenie trwało zaledwie 30 sekund, jednak po kolejnych próbach doszłam do wniosku, że lepiej jest wydłużyć go do minuty. Oczywiście biorąc pod uwagę ten sposób parzenia.
Napar ma piękny kolor, a smak? Ciekawy, miałam wrażenie jakiejś… miękkości. Trudno mi to lepiej określić, takie było moje pierwsze skojarzenie. Pomimo łagodnego smaku czuje się jego bogactwo, bez cierpkości, ale za to z owocową nutą.
Parząc w gaiwnie, używając większej ilości suszu, herbatę można zalewać kilkukrotnie bez uszczerbku w smaku.
W moim odczuciu herbata warta polecenia, zapewne nie jest dostępna w popularnych sklepach, ale gdybyście gdzieś na nią trafili, na przykład na targach zdrowej żywności, skuście się. Sama też chętnie spróbowałabym innych herbat tej firmy i pewnie trafi się jeszcze okazja.