Czarna herbata Nepal Maloom
Dzisiaj przenosimy się do Nepalu, a dokładniej do małej wioski Maloom, w pobliżu Ilam. To właśnie tam, na „dachu świata”, uprawiana jest ta bardzo przyjemna w smaku herbata, trochę podobna do indyjskich darjeelingów. Podobieństwo zapewne wynika ze zbliżonych warunków geograficznych.
Ilam w Tybecie, zdjęcie Raju Bhattarai
Neapal Maloom to czarna herbata o przyjemnym, kwiatowym zapachu. Listki, raczej drobne, kawałki brązowych liści oraz srebrzyste pączki.
Napar w pięknym bursztynowym kolorze, nie pachnie już tak intensywnie jak suche listki, ale bardzo dobrze smakuje. Wyczuwałam przyjemny posmak orzechowy, momentami jakby odrobinę korzenny. Nie ma tu goryczki, wręcz przeciwnie, wyczuwa się delikatną słodycz, szczególnie przy krótszym parzeniu.
Ilam w Tybecie, zdjęcie Raju Bhattarai
Neapal Maloom to czarna herbata o przyjemnym, kwiatowym zapachu. Listki, raczej drobne, kawałki brązowych liści oraz srebrzyste pączki.
Napar w pięknym bursztynowym kolorze, nie pachnie już tak intensywnie jak suche listki, ale bardzo dobrze smakuje. Wyczuwałam przyjemny posmak orzechowy, momentami jakby odrobinę korzenny. Nie ma tu goryczki, wręcz przeciwnie, wyczuwa się delikatną słodycz, szczególnie przy krótszym parzeniu.
Sposób parzenia, który wydaje mi się dobry, to temperatura wody 95 stopni, czas od 2 do 5 minut. U mnie wyglądało to tak, pierwsze parzenie 2 minuty, drugie już około 4 minut. I na tym koniec. Jeśli ktoś woli mocniejsze napary wystarczy jak za pierwszym razem wydłuży czas.
Wydaje mi się, że warto zalewać tę herbatę dwukrotnie i poznać zmieniający się smak. Początkowo delikatnie kwiatowy, przy drugim parzeniu przechodzi bardziej w orzechowy.
Herbata jest u nas dostępna, co prawda nie w marketach, ale w specjalistycznych sklepach powinniście bez problemu ją dostać. Polecam bo warto po nią sięgnąć.