Herbata i balansujące kamienie
Tak sobie myślę… a może przerobić działkę na ogród (prawie) japoński? Ha, ha, fajny pomysł, prawda? Nie wiem tylko kto by to zrobił, bo ja na pewno na to się nie piszę. Wystarczy, że od wiosny robię stolik na herbatę i jakoś końca nie widać. Ba, nawet do połowy daleko. Koncepcja jest, ale pewnie do przyszłej wiosny i tak ulegnie zmianie, a za trzy lata przejdzie już pełną metamorfozę. Oczywiście koncepcja.
A póki co mam typowy ogródek działkowy, z jabłonkami, malwami i drewnianą chatką Baby Jagi, znaczy Baby Dany, na którym czasem pojawiają się chwilowe akcenty orientalne, w postaci chińskiej (najczęściej) herbaty. Ostatnio pojawiło się nawet coś więcej, stosik kamieni. Tak poukładane, jeden na drugim, kojarzą się z Zen, choć niektórym jedynie z masażem gorącymi kamieniami. Mój wczorajszy stosik, jak widać na zdjęciu poniżej, był wyjątkowo „okazały”. :)
Oj, dobrze, malutki. Kiedy jednak postawić obok czarkę smacznej herbaty, całość zaczyna mieć klimacik.
Skoro już o herbacie mowa… Popijałam całkiem smacznego pu’era w małym ciastku – Black Pu Erh Mini Beeng cha (wiosna 2012).
Byłam nieco zaskoczona delikatnym (jak na ciastka) sprasowaniem suszu, dało się go bez problemu rozkruszyć palcami. Zapach przyjemny, po zaprzeniu tym bardziej. Stosunkowo mało ziemistego posmaku, za to dość dobrze wyczuwalny owocowy.
Na koniec jeszcze ciekawostka dotycząca układania kamieni. Nie wiem czy słyszeliście o twórczości Petera Juhla? Artysta, bo tak go chyba trzeba nazwać, po prostu… układa kamienie. Ale jak! Poniżej przykład na zdjęciu, więcej możecie pooglądać na stronie temporarysculpture.squarespace.com.
Potraficie tak układać? :)
Niektórzy dorabiają do tego teorię o medytacji. Fakt, trzeba być bardzo skupionym, odrzucić myśli, szczególnie te bardzo poruszające i denerwujące, jak choćby kolejna wpadka naczelnego polityka kraju. Jednak „Stone Balancing”, bo tak nazywa się tę sztukę, coś tam z tej medytacji ma.
A póki co mam typowy ogródek działkowy, z jabłonkami, malwami i drewnianą chatką Baby Jagi, znaczy Baby Dany, na którym czasem pojawiają się chwilowe akcenty orientalne, w postaci chińskiej (najczęściej) herbaty. Ostatnio pojawiło się nawet coś więcej, stosik kamieni. Tak poukładane, jeden na drugim, kojarzą się z Zen, choć niektórym jedynie z masażem gorącymi kamieniami. Mój wczorajszy stosik, jak widać na zdjęciu poniżej, był wyjątkowo „okazały”. :)
Oj, dobrze, malutki. Kiedy jednak postawić obok czarkę smacznej herbaty, całość zaczyna mieć klimacik.
Skoro już o herbacie mowa… Popijałam całkiem smacznego pu’era w małym ciastku – Black Pu Erh Mini Beeng cha (wiosna 2012).
Byłam nieco zaskoczona delikatnym (jak na ciastka) sprasowaniem suszu, dało się go bez problemu rozkruszyć palcami. Zapach przyjemny, po zaprzeniu tym bardziej. Stosunkowo mało ziemistego posmaku, za to dość dobrze wyczuwalny owocowy.
Na koniec jeszcze ciekawostka dotycząca układania kamieni. Nie wiem czy słyszeliście o twórczości Petera Juhla? Artysta, bo tak go chyba trzeba nazwać, po prostu… układa kamienie. Ale jak! Poniżej przykład na zdjęciu, więcej możecie pooglądać na stronie temporarysculpture.squarespace.com.
Potraficie tak układać? :)
Niektórzy dorabiają do tego teorię o medytacji. Fakt, trzeba być bardzo skupionym, odrzucić myśli, szczególnie te bardzo poruszające i denerwujące, jak choćby kolejna wpadka naczelnego polityka kraju. Jednak „Stone Balancing”, bo tak nazywa się tę sztukę, coś tam z tej medytacji ma.