Zielona herbata White Monkey
White Monkey, czyli „biała małpa”, już z samej nazwy może być kojarzona z białymi herbatami. Tak zresztą jest sprzedawana w niektórych sklepach. Dość często znajdziecie ją właśnie w grupie białych, a bywa i w zielonych. Podobno istotną różnice stanowi w tym przypadku sam proces obróbki. W sumie, dla przeciętnego fana herbaty, nie jest to chyba aż tak istotne, najważniejszy jest bowiem smak i aromat.
Herbata White Monkey pochodzi z chińskiej prowincji Fujian. Susz to ręcznie przetwarzane, młode liście i nieotwarte pączki, ze sporą ilością srebrzystych akcentów. Poskręcane listki bardzo często kojarzone były z łapami małpy i pewnie stąd nazwa.
Po otworzeniu opakowania z herbatą poczułam bardzo przyjemny, roślinny aromat. Susz wyglądał ładnie i zachęcająco, ale jakoś moja wyobraźnia miała problem z ujrzeniem tam łapek. ;)
Zaparzyłam herbatę wodą o temperaturze 75 stopni, wsypując jedną łyżeczkę listków na 140 ml wody. Oczywiście naczynia zostały wcześniej przepłukane gorącą wodą, bo to na prawdę bardzo istotny szczegół. Jeśli już kupujecie herbatę droższą i szlachetniejszą, niż te popularne z marketów, warto zadbać o to, aby jej nie zmarnować.
Czas parzenia, pomijając indywidualne preferencje każdego herbaciarza, to w przybliżeniu 2 – 4 minuty. Przy czym, jeśli chcecie zalewać ją kilkukrotnie, warto pierwszy czas wybrać krótszy.
Kolor naparu jest bardzo delikatny, raczej żółtawy, choć można się dopatrzeć odrobiny zieleni. Zdjęcia mogą tego tak nie oddawać, musicie uwierzyć na słowo, a najlepiej dokonać zakupu i przekonać się na własne oczy.
Czas na wrażenia smakowe. White Monkey ma subtelny smak, pełen słodyczy. Myślę, że nawet odrobinę przedłużony czas parzenia (przez nasze gapiostwo) nie spowoduje cierpkiego czy gorzkiego posmaku. Kremowa słodycz, dość długo utrzymująca się w ustach, dodatkowo przepleciona jest posmakiem orzechowym. A roślinny zapach, wyczuwalny w samym suszu, również po zaprzeniu pojawia się w bukiecie aromatów.
Bardzo przyjemna, dobrej jakości, herbata. której kremowy smak może zachwycić wielu smakoszy. Jej delikatność może kojarzyć się z wiosną, dlatego polecę ją właśnie teraz, jesienią. Można się przy niej zrelaksować, wspominając i wyobrażając sobie ciepłe dni mojej, a pewnie i wielu z Was, ulubionej pory roku.
Herbatę do degustacji otrzymałam ze sklepu Herbatkowo, za co bardzo dziękuję.
Herbata White Monkey pochodzi z chińskiej prowincji Fujian. Susz to ręcznie przetwarzane, młode liście i nieotwarte pączki, ze sporą ilością srebrzystych akcentów. Poskręcane listki bardzo często kojarzone były z łapami małpy i pewnie stąd nazwa.
Po otworzeniu opakowania z herbatą poczułam bardzo przyjemny, roślinny aromat. Susz wyglądał ładnie i zachęcająco, ale jakoś moja wyobraźnia miała problem z ujrzeniem tam łapek. ;)
Zaparzyłam herbatę wodą o temperaturze 75 stopni, wsypując jedną łyżeczkę listków na 140 ml wody. Oczywiście naczynia zostały wcześniej przepłukane gorącą wodą, bo to na prawdę bardzo istotny szczegół. Jeśli już kupujecie herbatę droższą i szlachetniejszą, niż te popularne z marketów, warto zadbać o to, aby jej nie zmarnować.
Czas parzenia, pomijając indywidualne preferencje każdego herbaciarza, to w przybliżeniu 2 – 4 minuty. Przy czym, jeśli chcecie zalewać ją kilkukrotnie, warto pierwszy czas wybrać krótszy.
Kolor naparu jest bardzo delikatny, raczej żółtawy, choć można się dopatrzeć odrobiny zieleni. Zdjęcia mogą tego tak nie oddawać, musicie uwierzyć na słowo, a najlepiej dokonać zakupu i przekonać się na własne oczy.
Czas na wrażenia smakowe. White Monkey ma subtelny smak, pełen słodyczy. Myślę, że nawet odrobinę przedłużony czas parzenia (przez nasze gapiostwo) nie spowoduje cierpkiego czy gorzkiego posmaku. Kremowa słodycz, dość długo utrzymująca się w ustach, dodatkowo przepleciona jest posmakiem orzechowym. A roślinny zapach, wyczuwalny w samym suszu, również po zaprzeniu pojawia się w bukiecie aromatów.
Bardzo przyjemna, dobrej jakości, herbata. której kremowy smak może zachwycić wielu smakoszy. Jej delikatność może kojarzyć się z wiosną, dlatego polecę ją właśnie teraz, jesienią. Można się przy niej zrelaksować, wspominając i wyobrażając sobie ciepłe dni mojej, a pewnie i wielu z Was, ulubionej pory roku.
Herbatę do degustacji otrzymałam ze sklepu Herbatkowo, za co bardzo dziękuję.