Jak smakuje Żelazna Bogini Miłosierdzia?
Dawno nie pisałam o herbacie, co nie znaczy, że przestałam ją pić i szukać nowych smaków. Fakt, ostatnio pojawiało się nieco więcej rysunków, czasem połączonych z herbacianą pasją, a dzisiaj postanowiłam zrobić coś nowego, może nietypowego, ale na pewno przyjemnego.
Zacznę od tego, że niedawno dotarła do mnie herbata oolong Tie Guan Yin. Dość długo docierała i już się zastawiałam, czy będę mogła ją wypić? Zakup na Aliexpress, czyli pewne ryzyko było. W sumie co do samej herbaty nie mogę mieć zastrzeżeń, ale co do deklarowanej wagi, tak. Zamiast 85 gramów było 54. Przy tej ilości, to jednak spora różnica. Jedynym pocieszeniem (poza smakiem herbaty) była na prawdę ładna puszka. Wracam jednak do tego, co w puszce.
Tie Guan Yin, nazywana „Żelazną Boginią Miłosierdzia” pochodzi z rejonu Anxi, prowincja Fujian, w Chinach. To jedna z najsłynniejszych herbat chińskich, więc obowiązkowo trzeba jej spróbować. Zapewniam, że warto.
Jeśli chodzi o wygląd, są to mocno zwinięte listki, które całe swoje piękno ukazują dopiero podczas parzenia. To jest wprost niewiarygodne, jak mała ilość suszu rozwija się pęczniejąc i wypełnia całe shiboridashi, bądź czajniczek. Znalazłam tam również malutkie kawałki gałązek, ale było ich naprawdę niewiele, wręcz trzeba było szukać.
Polecam stosowanie wstępnego przepłukania herbaty gorącą wodą (4 – 5 sekund), a przy okazji ogrzanie naczyń, w których będzie podawana. Listki są tak mocno pozwijane, że pierwsze krótkie, bo zaledwie 20 sekundowe parzenie, może nie wydobyć z suszu tego, co najlepsze. Płukanie nazywa się budzeniem listków i na prawdę warto to robić.
Herbata jest bardzo wydajna, parząc ją metodą gong fu cha, uzyskujemy przynajmniej siedem parzeń, bez uszczerbku w smaku. Ja zaczynałam od 20 sekund, następnie wydłużałam czasy o, mniej więcej, 10 sekund.
Zacznę od tego, że niedawno dotarła do mnie herbata oolong Tie Guan Yin. Dość długo docierała i już się zastawiałam, czy będę mogła ją wypić? Zakup na Aliexpress, czyli pewne ryzyko było. W sumie co do samej herbaty nie mogę mieć zastrzeżeń, ale co do deklarowanej wagi, tak. Zamiast 85 gramów było 54. Przy tej ilości, to jednak spora różnica. Jedynym pocieszeniem (poza smakiem herbaty) była na prawdę ładna puszka. Wracam jednak do tego, co w puszce.
Tie Guan Yin, nazywana „Żelazną Boginią Miłosierdzia” pochodzi z rejonu Anxi, prowincja Fujian, w Chinach. To jedna z najsłynniejszych herbat chińskich, więc obowiązkowo trzeba jej spróbować. Zapewniam, że warto.
Jeśli chodzi o wygląd, są to mocno zwinięte listki, które całe swoje piękno ukazują dopiero podczas parzenia. To jest wprost niewiarygodne, jak mała ilość suszu rozwija się pęczniejąc i wypełnia całe shiboridashi, bądź czajniczek. Znalazłam tam również malutkie kawałki gałązek, ale było ich naprawdę niewiele, wręcz trzeba było szukać.
Sposób parzenia herbaty Tie Guan Yin
Herbatę można parzyć w nieco bliższy nam sposób, czyli powiedzmy europejski, wówczas używamy czajniczka i filiżanek. Ja jednak zdecydowanie poleciłabym metodę gong fu cha. Nie ważyłam ilości suszu dodanego do shiboridashi, mogę więc tylko podać „na oko” – 4 – 5 g herbacianych kulek na pojemność ok. 100 ml. Temperatura wody prawie 100 C.Polecam stosowanie wstępnego przepłukania herbaty gorącą wodą (4 – 5 sekund), a przy okazji ogrzanie naczyń, w których będzie podawana. Listki są tak mocno pozwijane, że pierwsze krótkie, bo zaledwie 20 sekundowe parzenie, może nie wydobyć z suszu tego, co najlepsze. Płukanie nazywa się budzeniem listków i na prawdę warto to robić.
Herbata jest bardzo wydajna, parząc ją metodą gong fu cha, uzyskujemy przynajmniej siedem parzeń, bez uszczerbku w smaku. Ja zaczynałam od 20 sekund, następnie wydłużałam czasy o, mniej więcej, 10 sekund.