Dwie codzienne herbaty TET

Herbata nie zawsze musi być droga, z najwyższych półek, dla koneserów. Dość dobre możemy kupić w popularnym markecie, szkoda tylko, że ich wybór jest raczej skromny. Dominują wygodne, aczkolwiek nie zawsze smaczne, herbaty ekspresowe. Jeśli jednak często sięgacie po sypane, mam dla Was dwie propozycje.


Pierwsza z nich to czarna cejlońska herbata Captain Woodget, stworzona na cześć nowo otwartego statku – muzeum Cutty Sark. Taką informację znalazłam na opakowaniu.

Susz to wyjątkowo duże liście, w zasadzie kawałki, wraz z fragmentami łodyżek. Kolor bardzo ciemny.


Zaparzyłam herbatę w małej filiżance, na zwykłym siteczku, czas to około trzy minuty. Na opakowaniu sugerowano 5 – 7 minut, u mnie był jednak krótszy i ten wariant mi odpowiada.


Moje wrażenia? Smak przyjemny, lekko słodkawy, gładki. Klasyk czarnych herbat ze Sri Lanki, w dość dobrej jakości, szczególnie uwzględniając zależność, cena – jakość.  Jest dobrym wyborem na, tak zwaną, herbatę codzienną. Z całą pewnością można z nią troszkę eksperymentować, dodając (jeśli ktoś lubi) cukier, mleko, suszone owoce, przyprawy…

Drugą z dzisiaj prezentowanych, chyba kiedyś już gdzieś pokazywałam, tym razem kilka słów więcej. Swoją drogą dość nietypowe połączenie dwóch herbat w jednym wpisie. Czarna bez dodatków, zielona, co się rzadko zdarza, z bergamotką.

Zielona herbata TET Emperor Tang pochodzi z Chin i jest aromatyzowana naturalnym olejkiem Bergamoty (0.8%). Sugerowany czas parzenia 3 do 5 minut, temperatura nie została podana. Wychodzimy z założenia, że każdy wie – zielonej nie zalewamy wrzątkiem.

Susz to poskręcane i dość duże listki o bardzo intensywnym aromacie.


Po zaparzeniu aromat staje się znacznie delikatniejszy, więc nawet dla mnie jest do przyjęcia. Oczywiście jeśli nie lubicie tego zapachu, po herbatę nie sięgajcie.


Herbaty nie powinno się parzyć długo, może bowiem nabrać goryczki. Według mnie trzy minuty to optymalny czas. Temperatura wody około 80 stopni.

Ogólnie obie oceniam dobrze, sama po nie sięgam, choć z czarnych zdecydowanie bardziej wolę yunnany.

Jedna moja mała uwaga – wolałabym aby herbaty sprzedawane w Polsce miały wszystkie opisy w naszym języku, a nie tylko skład i sposób parzenia. Na czarnej herbacie znajduje się notka o kapitanie Richardzie Woodget. Wiecie kto to był? Przyznaję się szczerze… poszukałam informacji, a wygodniej byłoby przeczytać na opakowaniu.

Nie trudno się domyślić, że był kapitanem statku Cutty Sark, będącym typowym kliperem herbacianym. Jeśli interesuje Was jego historia, znajdzie sporo informacji w necie. Polecam, warto poczytać.

Ileż ciekawsze byłoby popijanie herbaty wraz z lekturą ciekawych legend, historii, anegdotek umieszczonych na opakowaniach herbaty! Myślicie, że nikt tego nie czyta, podobnie jak wszelkich etykiet? A ja myślę, że gdyby było tam coś ciekawego, każdy chętnie rzucił by okiem.

Popularne posty z tego bloga

Dietetyczne mini serniczki w kokilkach

Jak smakuje Aromatyczne Mango?